Moi Drodzy! - bo, jak się okazuje, Panowie też tu zaglądają i do pracy mnie poganiają - spieszę by nadrobić zaległości i obiecuję poprawę!
"Czas jak rzeka, jak rzeka płynie..." i nawet nie wiadomo kiedy wakacje minęły i nadeszły jesienne chłody. Brrr...
O wakacjach może innym razem, bo przecież to blog o filcowaniu jest i ewentualnie innych moich "wybrykach".
Zatem bez zbędnej zwłoki - do rzeczy! Nie ma to jak jesienią zasiąść w wygodnym fotelu i wtulić swe korzonki w miękkuchną poduchę. A najlepiej dwie! Nie muszę dodawać, że wełniane oczywiście.
To był taki łąkowy freestyle
Inspiracją kolejnych dwóch były moje ulubione rudbekie i jeżówki,
które nawet jeszcze żywe załapały się na zdjęciach
Podczas suszenia poduchy doskonale komponowały się z ogrodem
Kilka szczegółów z warsztatu pracy
Poduchy są dobre w domowym zaciszu, a co jeśli trzeba gdzieś wyjść w eleganckim towarzystwie? Wtedy wystarczy ramiona okryć stylowym szalem.
Miało nie być o wakacjach, ale na wspomnianej w poprzednim, wakacyjnym, poście zupie z gwoździa, powstały jeszcze inne rzeczy, jak ta bluzeczka
I sukienka
i sweterek
Eco dyeing to dobre rozwiązanie jeśli ma się rzecz, z której nie można usunąć uciążliwej plamy :-)
A teraz udam się w odwiedziny na Wasze blogi :-)
Ciepełka życzę!