Spotkania rodzinne zawładnęły całkowicie moim wolnym czasem. Zapewniam, że śledzę Wasze poczynania, nie zawsze jednak zostawiam po sobie ślad. Dziękuję za przemiłe komentarze pod ostatnim postem - szal ogrzewa moją szyję i ramiona z wielkim powodzeniem. Nie wydaje mi się, aby był za lekko sfilcowany - po prostu tam gdzie był czekoladowy fragment jedwabiu powstały spore bąble, a co za tym idzie szal zrobił się w tym miejscu zdecydowanie węższy niż na końcach. Wobec tego zastosowałam rozciąganie i żelazkiem traktowanie. Efektowne zmarszczki zniknęły jednak szal uzyskał w miarę równy wymiar - coś za coś :-)
Na dziś też niewiele przygotowałam - skończyłam, tak mi się wydaje, rekonwalescencję płaszcza, o którym niedawno pisałam i którego fragment pokazywałam.
Oto efekt końcowy - co o tym myślicie?
Na dziś też niewiele przygotowałam - skończyłam, tak mi się wydaje, rekonwalescencję płaszcza, o którym niedawno pisałam i którego fragment pokazywałam.
Oto efekt końcowy - co o tym myślicie?
filcowanie na sucho/needle felting
To płaszcz bardzo eleganckiej kobiety, nie chciałam więc przesadzić z ilością zdobień.
Nie liczyłam ile razy wkłułam w niego igłę, ale polecam taką terapię tym, którzy nie mają cierpliwości ;-) Wszystko inne przy tym to pikuś!
Nie liczyłam ile razy wkłułam w niego igłę, ale polecam taką terapię tym, którzy nie mają cierpliwości ;-) Wszystko inne przy tym to pikuś!
Czas tak biegnie i ważne momenty umykają nigdzie nie utrwalone, jak chociażby tłustoczwartkowe pączki upichcone przez męża - najlepiej smakowały jeszcze ciepłe koło północy. Po nich śladu już nie ma, ale na osłodzę przedstawiam gruszkę w karmelowo-czekoladowym sosie na jogurtowej pierzynce.
W kolejnych wpisach chyba zacznę zaciskać pasa - czas na postne posty, choć ostatnio krucho u mnie z twórczością, więc filcowy post już się u mnie dawno zaczął i skończyć się nie chce.
Czekałam, aż go pokażesz... piękny tak jak przypuszczałam.
OdpowiedzUsuńAleż się nadziubdziałaś! Efekt ciekawy i oryginalny. U mnie pełna demotywacja, a na te słodkości nie patrzę, post wskazany jak najbardziej:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie wyglada i na pewno nie przesadzilaś z ilościa zdobień-jest idealnie:)No i faktycznie praca dla cierpliwych wyjątkowo:)Pozdrawiam cieplutko:)))
OdpowiedzUsuńWidziałam te fragmenty i nie mogłam się doczekać kiedy pokażesz całość!! Cudo!!
OdpowiedzUsuńteż uważam, że ilość zdobień jest idealna, a płaszcz, może i elegancki, ale dość nudny, nabrał nieco charakteru i oryginalności:)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy pomysł z tym płaszczem. Ostatnio też dłubałam podobne rzeczy (patrz blog). Ciekawe jak trwałe będą te nasze ozdoby. Na mojej sukience kwiaty jakoś się trzymają, choć wydaje mi się , że będą miały tendencję do mechacenia. Dziubałam długo i wytrwale najpierw grubszymi, potem cieńszymi igiełkami. Na koniec za radą Agnieszki z Wiejskich klimatów przeciągałam wilgotną ręką z lewej strony. A ty masz jakich jeszcze sposób na utrwalenie?
OdpowiedzUsuńPerfekcyjnie i harmonijnie tańcowała Twoja igła.Kroki jak widać jej się nie myliły,bo i trafiła na partnera prowadzącego taniec który jest mistrzem dokładność.Oryginalnie i gustownie się prezentuje nowy płaszczyk i bez wątpliwości taki będzie tylko jeden jedyny a ja ogromnie pełna podziwu jestem dla Twojej cierpliwości,pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńo na takie coś to ja bym tak powiedziała wszystkimi swoimi członkami ;))))) piękny płaszcz powstał i bardzo oryginalny takie lubię;)))
OdpowiedzUsuń