Dzisiejszy ranek przywitał nas słońcem. Zapragnęłam więc wyjść na spacer w poszukiwaniu choć takiego malutkiego, tyciusieńkiego, pierwszego znaku wiosny. Prócz ciepłych promyków słońca wiosny ani śladu.
Nic tylko "...na całej połaci śnieg..."
Przy takiej aurze przydałby się kożuch z lat młodości Mamy, który niestety gdzieś przepadł. Przecudnej urody on był - w stylu zakopiańskim można by rzec . Z tego co pamiętam, zdobiły go góralskie parzenice. Ostatnio moda na takie cudeńka powraca.
Jest takie stare przysłowie , że coś pasuje jak kwiatek do kożucha. Nieśmiało zaczynam lansować modę na przekór.
Jest takie stare przysłowie , że coś pasuje jak kwiatek do kożucha. Nieśmiało zaczynam lansować modę na przekór.
Oto moje propozycje.
Czy zwiewne tkaniny uchodzi zestawiać ze zgrzebnym filcem (oj! uchodzi, uchodzi o czym można się tu przekonać!), czy też pasuje to jak kwiatek do kożucha?
Czy do stroju wieczorowego wypada wpiąć filcową broszkę, czy też pasuje to jak kwiatek do kożucha?
Gdyby jednak wiosna nagle się pojawiła, ja już jestem na nią częściowo przygotowana, choć prawdopodobnie pasuje to jak kwiatek do kożucha.
Przysłowie przysłowiem, a wszystko to rzecz gustu!
Pasuje, pasuje. I do kożucha i do czapki i do swetra :) A zwłaszcza taki piękny kwiatek.
OdpowiedzUsuńFilc rządzi!!!!
Aleś naprodukowała śliczności:)Chyba się muszę zabrać do pracy;)
OdpowiedzUsuńPrzepiękne prace! Podobaja mi sie bardzo korale; mam ulubiona apaszkę w takich kolorach.
OdpowiedzUsuńTroszkę się tego uzbierało :-) Alicjo, o koralach chętnie porozmawiam :-)
OdpowiedzUsuń