Archiwizowane tu RZECZY są wypadkową moich pomysłów i mojego GUSTU. Od jakiegoś czasu pochłania mnie pasja filcowania, więc są to głównie rękoczyny z czesanką, jedwabiem i filcem w tle. Z chęcią poznam opinię na ich temat, więc nie krępuj się i pozostaw tu swój komentarz!!!

sobota, 27 lutego 2010

Zapach wiosny w powietrzu...



"Idzie wiosna, już w powietrzu
człowiek, kwiat i ptak ją przeczuł

do niej usta, kielich, dziób

liczą, ile jeszcze dób"
Jeremi Przybora - Zimy żal


Ja też odliczam z niecierpliwością doby do wiosny, choć mnie wcale zimy nie żal. A wiosna już coraz bliżej, o czym się przekonałam dzisiaj w ogrodzie. Wprawdzie śnieg jeszcze jest, ale już nie na całej połaci i w dodatku, w promieniach słońca, potrafi zachwycać.



Na spacer, podobnie jak ja, wybrała się biedronka i ona, podobnie jak ja, lubi lawendę.



Śniegowa pierzynka znika, a spod niej wyłaniają się takie oto okazy.

Krokusy


Tulipany



A to oznacza, że razem z wiosną nadejdą też święta. Wychodząc im naprzeciw postanowiłam ufilcować wiosenne ocieplacze do jaj - tylko bez skojarzeń proszę!!! :-) To zwykłe kwiatowe kielichy i para wesołych zajączków - prawda, że wesołe? P. twierdzi, że mają smutne pyszczki.




Tak sobie pomyślałam, obserwując licznik odwiedzin, że przekroczenie magicznej liczby 1000 byłoby okazją do poznania zaglądających tu osób. Może Candy byłoby dobrym sposobem?
Aha! Dostałam wyróżnienie, za które bardzo dziękuję! O nim następnym razem, bo muszę przekazać "pałeczkę" innym, a to niełatwy wybór.

środa, 24 lutego 2010

Terapia igłami

No i moje wolne dni dobiegają końca. Jako że nic nierobienie nie leży w mojej naturze, zaowocowały one kolejnymi ozdobami filcowanymi głównie na sucho. Zalecenie było takie żeby w wolnym czasie wyciszyć się, a jednocześnie "wyżyć". Moje nowe hobby - filcowanie ma te dwie zasady w sobie: najpierw wkłuwasz igły niczym w lalkę Voodoo, a później cierpliwie przyozdabiasz formę w dowolne wzorki, wyciszając się przy tym. Mam jednak nadzieję, że to co wychodzi spod moich igieł nie przypomina lalek Voodoo.






Okazuje się, że moje nieletnie tu od czasu do czasu zaglądają. Muszę więc zamieścić sprostowanie, że młodszą córkę jest równie dobrze mieć jak starszą! Wprawdzie do gotowania się nie garnie, ale herbatę z cytrynką przyrządza przepyszną!

sobota, 20 lutego 2010

Tango retro

Za oknem wciąż czarno i biało, więc i natchnienie czarne i białe... Przedstawiam dwie broszki w stylu retro filcowane na sucho.


Kwiatki trzy




Prawie Kamea



w tle historyczny już linoryt autorstwa młodszej córy



Jak na chwilę wyszło słoneczko to i inne kolory w ręce mi wpadły.

Na początek brąz z kolorowymi akcentami



Zmiana techniki i znów mokra robota.

Żółtko ze szpinakiem



Pomarańczowy granat



I na koniec pastelowa wiosna



Jak dobrze mieć prawie dorosłą córkę - piszę posta w oczekiwaniu na obiad. Będzie coś z kurczaka. Mniam... :-)

środa, 17 lutego 2010

Igielnik

Trochę mnie niemoc ogarnęła ostatnimi czasy i zaniedbałam nieco bloga, aczkolwiek wszystko jest pod kontrolą. Spieszę zatem z króciutkim "poetyckim" wpisem - tak jakoś mnie naszło na rymowankę.

Igielnik




Mięciutka poduszka
W sam raz dla igielnego uszka
Jak znalazł dla smukłej igielnej nóżki
Igła lubi takie poduszki
Takie poduszki igła lubi
Bo wtedy się nie gubi!!!



Igielniki i kilka innych moich prac do nabycia tu - zapraszam.

niedziela, 7 lutego 2010

Kwiatek do kożucha

Dzisiejszy ranek przywitał nas słońcem. Zapragnęłam więc wyjść na spacer w poszukiwaniu choć takiego malutkiego, tyciusieńkiego, pierwszego znaku wiosny. Prócz ciepłych promyków słońca wiosny ani śladu.

Nic tylko "...na całej połaci śnieg..."




Przy takiej aurze przydałby się kożuch z lat młodości Mamy, który niestety gdzieś przepadł. Przecudnej urody on był - w stylu zakopiańskim można by rzec . Z tego co pamiętam, zdobiły go góralskie parzenice. Ostatnio moda na takie cudeńka powraca.
Jest takie stare przysłowie , że coś pasuje jak kwiatek do kożucha.
Nieśmiało zaczynam lansować modę na przekór.

Oto moje propozycje.










Czy zwiewne tkaniny uchodzi zestawiać ze zgrzebnym filcem (oj! uchodzi, uchodzi o czym można się tu przekonać!), czy też pasuje to jak kwiatek do kożucha?




Czy do stroju wieczorowego wypada wpiąć filcową broszkę, czy też pasuje to jak kwiatek do kożucha?




Gdyby jednak wiosna nagle się pojawiła, ja już jestem na nią częściowo przygotowana, choć prawdopodobnie pasuje to jak kwiatek do kożucha.







Przysłowie przysłowiem, a wszystko to rzecz gustu!

wtorek, 2 lutego 2010

Przegląd tygodnia

Ostatni post zakończyłam kulaniem kulek. Nie mogłam wtedy pokazać ich w pełnej krasie, bo czekały na jubilatkę. Prezent w minionym tygodniu został wręczony, więc teraz go objawiam.




W ubiegłym tygodniu ja również dostałam miły podarunek od Kaprysi - wyróżnienie Artystyczna Dusza. Moje pierwsze blogerskie trofeum - serdecznie za nie dziękuję!

Taką okazję należało odpowiednio uczcić, więc ze starszą córką zaszalałyśmy w kuchni - ona na słodko:

czekoladowe
brownie



ja zaś na wytrawnie:

paszteciki cioci Eli



Muszę przyznać, że to nie byle jakie paszteciki! Pierwszy raz robiłam "pływające ciasto"!!! Po wyrobieniu ciasta, zgodnie z przepisem, spuściłam maślano-drożdżowy okręt szczelnie owinięty ściereczką na miski fale, po kilku minutach w wodzie pojawiły się bąbelki, okręt zaczął puchnąć, by po chwili wynurzyć się z dna, zupełnie jak żółta łódź podwodna! Było to cenne kulinarne doświadczenie. Jak się po fakcie okazało ciocia nie puszcza ciasta na głęboką wodę i paszteciki też wychodzą pyszne.

Oto przepis na pływające pasztecikowe ciasto Eli:

Składniki:
1/2 kg mąki
1 kostka masła/margaryny
10 dkg drożdży
3 łyżki ciepłego mleka
1 jajo
szczypta soli

Wykonanie:
Drożdże zalać ciepłym mlekiem, dodać odrobinę cukru, wymieszać. Zaczekać chwilę, aż drożdże zaczną żyć własnym życiem. Mąkę, jajo, masło, szczyptę soli i rozczyn zagnieść, dokładnie wyrobić, zawinąć w wilgotną ściereczkę. Pakunek włożyć do miski z ciepłą wodą i czekać aż wypłynie. Po rozwałkowaniu napełniać dowolnym farszem.
Z takiej porcji ciasta wyszła dość liczna pasztecikowa armia - dwie spore blaszki.




W czasie kiedy piszę posta w kuchni warzy się zimowa improwizacja kwaśnicy na jutro... Wszak kolejny atak zimy meteorolodzy zapowiadają, a kapusta kiszona jest cennym składnikiem zimowej diety.